SITWA
"NIEZAWISŁYCH"
POD
SPECJALNYM NADZOREM
Każdy sędzia jest w swym orzecznictwie
niezawisły od kogokolwiek, również od swojego zwierzchnika służbowego - powtarzają
jak pacierz funkcjonariusze tzw. wymiaru sprawiedliwości III RP.
Czyżby?

Każdy obywatel może w tym samym miejscu
sprawdzić, jak przedstawiani są obecni zastępcy Barnaszewskiej. W rozpisce
"zakres czynności" wyszczególniono: wiceprezes Małgorzata Brulińska -
"nadzór nad orzecznictwem sądów cywilnych…", wiceprezes Ewa Gonczarek
- "nadzór nad orzecznictwem sądów gospodarczych…", wiceprezes Marcin
Sosiński - "nadzór nad orzecznictwem karnym…".
Zaglądam do słownika języka polskiego:
"Nadzór - kontrolowanie lub pilnowanie kogoś lub czegoś".
Co to - po połączeniu powyższych faktów -
znaczy?
Znaczy to, że Barnaszewska et consortes nie mogą
pozwalać nadzorowanym sędziom, by orzekali oni z pominięciem przepisów
ustawowych, którym podlegają konstytucyjnie. Szefowie muszą egzekwować od
"niezawisłych" podwładnych, aby ci literę prawa bezwzględnie
stosowali.
Co zatem sądzić o Barnaszewskiej, która w
ramach nadzoru przyzwalała nadzorowanym - w sprawie moich roszczeń finansowych
wobec ZUS - na orzeczniczą samowolkę i tym samym na przekraczanie uprawnień?
Mnie się to kojarzy z kierowaniem
zorganizowaną grupą przestępczą. Działającą pod szyldem państwowych sądów i
chronioną immunitetami. Czyli najzwyczajniej bezkarną. Nietykalną, ale do
czasu.
Przynajmniej przewietrzenie tej
współczesnej stajni Augiasza wróżą niezwykle emocjonalne słowa ministra
sprawiedliwości Jarosława Gowina z 20.09.2012, że nie da się zastraszyć przez -
wreszcie przezeń zauważoną - prawniczą sitwę. Wygląda na to, że nawet on ma już
dość antyobywatelskiej hucpy świętych krów III RP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz