Łączna liczba wyświetleń

sobota, 22 września 2012

Lewe prawo (176)


PRAWDOMÓWNY JAK POLITYK

   Kim w "demokratycznym państwie prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej" (artykuł 2 Konstytucji RP) są dla polityków trzymających władzę w kraju szeregowi obywatele? Poza ściemą, że suwerenem?

   W kampanijnym czasie przed wyborami prezydenckimi bądź parlamentarnymi każdy obywatel to dla tubylczych polityków tzw. użyteczny idiota, który może im dać swój głos - i tylko tyle jest dla nich wart. Od transformacji ustrojowej w 1989 trzon grających, bynajmniej nie za swoje pieniądze, o krzyżyk na karcie wrzucanej do urny, stanowią wciąż ci sami szulerzy z układu okrągłostołowego, dzielący między sobą publiczne łupy (posady). Po drodze do celu (do Pałacu Prezydenckiego, Sejmu, Senatu) ci profesjonalni kłamcy ścigają się we włazidupstwie elektoratowi, obiecując wszystkim wszystko. Ze świadomością, że prawdomówni mają tym mniejsze szanse, im bardziej debilne jest społeczeństwo decydujące o ich sukcesie.

   Powrót do normy (nie mylić z normalnością) następuje zaraz po wyborach. Użyteczny idiota staje się dla wygranych polityków zwyczajnym śmieciem, który zrobił swoje i teraz pozostaje mu co najwyżej rozmyślać nad osobistą głupotą. Jeśli oczywiście stać go na refleksję, że kolejny raz dał się oszukać partyjnym łgarzom. Rozczarowany właściciel wyłudzonego głosu nie może nawet pozwać oszusta, któremu zaufał, do sądu, za przestępstwo poświadczania nieprawdy podczas kampanii.

   Jakie prawo (zwłaszcza ordynacje wyborcze i immunitety), taka demokracja (czyli rządy ludu)…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz