ZNAJOMOŚĆ
PRAWA…
SZKODZI
POSZKODOWANEMU
Ignorantia iuris nocet - powtarzali już
starożytni Rzymianie. W dzisiejszej rzeczywistości im sędzia bardziej
megalomański, tym częściej częstuje osądzanych "maluczkich" tą
łacińską paremią. Że nieznajomość prawa szkodzi, przekonałem się zwłaszcza
dzięki Annie Cieślińskiej z Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych we Wrocławiu.
Nie pozwoliła ona na skorzystanie przeze mnie - pokrzywdzonego - z przepisu
premiującego aktywność zawodową bezrobotnych, o którym dowiedziałem się w miejscowym
Powiatowym Urzędzie Pracy zbyt późno. Wymierzając "sprawiedliwość" -
uznała, że to ja powinienem znać prawo lepiej od nieudolnej urzędniczki PUP Ewy
Kołaczek.

W gąszczu ustawowych paragrafów, artykułów,
ustępów i punktów gubią się nawet prawnicy. Im jednak wolno, poszkodowanym
natomiast - nie...
NIEZNAJOMOŚĆ
PRAWA
NIE
MOŻE SZKODZIĆ SĘDZIOM!
Będąc nieustannie pod wrażeniem geniuszu
sędziów Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu: Elżbiety
Sobolewskiej-Hajbert, Anny Kuczyńskiej i Izabeli Bamburowicz, niezawisłych również
od sentencji: "Ignorantia iuris nocet" i stosujących prawo kaduka w
potocznym tego pojęcia znaczeniu - myślę o obywatelskiej inicjatywie
nowelizacji artykułu 178 Konstytucji RP.
Do
obowiązującego ustępu: "Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli
i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom", jakże niesłusznie
ograniczającego widzimisię nieomylnych z założenia funkcjonariuszy wymiaru
sprawiedliwości, należy dodać, jako wyjątek od reguły, dwa punkty: "1.
Sobolewska-Hajbert, Kuczyńska i Bamburowicz nie podlegają ustawom i mają zawsze
rację, 2. Jeśli nie mają racji - patrz punkt pierwszy".
I wtedy niech się dzieje ich wola - z nią
się zawsze zgadzać będzie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz