Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 września 2012

Lewe prawo (157)


MOTYWATORY

   Powtarzam to nowym Czytelnikom swojego bloga: mam świadomość, że sądowa sprawa moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest - zwłaszcza w porównaniu z tragediami osób pomyłkowo pozbawianych wolności nawet na całe lata - dość błaha. Zarazem jednak jest na tyle prosta, że pozwala na rzadko możliwe obnażenie sędziowskiej samowolki w całej jej okazałości.

   "Chce ci się?", "daj sobie święty spokój" - radzi życzliwie ten i ów. Na co ja, że to taki mój obywatelski obowiązek, również w interesie społecznym.

   Nieskromnie twierdzę, że jak mało kto nadaję się do powalczenia z prawniczym debilizmem i bandytyzmem aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości. Spróbuję na poczekaniu wypunktować kilka motywatorów.

   Po pierwsze: mam czas (jak to na emeryturze) i odwagę (nie boję się głosić prawdy, bo nie ja powinienem się jej bać).

   Po drugie: wprawdzie mówca ze mnie kiepski, ale pisać potrafię nieźle.

   Po trzecie: nie jestem oskarżony - nawet niesłusznie - o cokolwiek, mam natomiast - nadany przez prokuraturę i potwierdzony przez sąd - status pokrzywdzonego.

   Po czwarte: nie da się ze mnie zrobić wariata.

   Po piąte: potrafię udowodnić, że w konkretnej sprawie niektórzy wrocławscy sędziowie orzekali niezawiśle od konstytucji i innych ustaw, popełniając tym samym najpoważniejsze z przestępstw służbowych.

   Po szóste: bezkarność tych bezprawników musi mieć jakieś granice.

   Po siódme: bodaj najlepszym antidotum na brak jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli niedorzecznego orzecznictwa sędziów jest sąd nad sądem za pośrednictwem internetu - stąd moje (i coraz liczniejszych ofiar nonsensownych wyroków też) blogowanie.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz