Łączna liczba wyświetleń

środa, 5 września 2012

Lewe prawo (153)


WEWNĄTRZSĄDOWI TROPICIELE NEPOTYZMU

   Dla mnie bomba!

   Pracownicy Sądu Rejonowego w Lublinie zdobyli się - co prawda anonimowo, ale jednak - na odwagę i założyli bloga, w którym krytykują, ile wlezie, swoich własnych szefów, za nepotyzm itp. grzeszki. A że, jak na prawników, piszą lekko i dowcipnie, czyta się ich z tym większym podziwem.

   Blog ma łaciński tytuł: "Summum ius summa iniura" (co znaczy: "Szczyt prawa to szczyt bezprawia" albo "Najwyższe prawo może stać się najwyższym bezprawiem") oraz polski podtytuł: "Lubelski sąd, jakiego nie znacie". Ta strona internetowa istnieje od 5.11.2010 (data pierwszego wpisu) i do 2.12.2010 [tego dnia opublikowałem ten tekst w swoim "Blogu weredyka…"] zapełniła się 8 felietonami, nie licząc komentarzy.

   W inauguracyjnym tekście pt. "Dlaczego blog?" autorzy wyjaśniają, że postanowili powalczyć w internecie z "niecodzienną polityką kadrową" swego kierownictwa.

   "Któregoś dnia - wspominają - w czasie rozmowy jedno z nas postanowiło podsumować pewien wydział Sądu Rejonowego w Lublinie. Zaczęliśmy liczyć. Przeżyliśmy szok.

   Ponad połowa osób zatrudnionych - sędziów, referendarzy, asystentów i sekretarzy - była czyjąś rodziną. Najczęściej kogoś z sądu okręgowego, czasem apelacyjnego. W znacznej części były to osoby, które bez nepotycznego wsparcia w sądzie nigdy by się nie znalazły.

   Zaczęliśmy hobbystycznie sprawdzać inne wydziały. Było tak samo".

   Blogujący zauważają: "Jedną z gwarancji obecnego systemu rodzinno-znajomościowego, który z powodzeniem od lat funkcjonuje w lubelskim sądownictwie, jest dyskrecja. Każdy zna pewne fakty, choć chyba nikt nie ma pełnego obrazu. Niemniej jednak o sprawie nie mówi się głośno. Przecież nie ma takiej potrzeby. A gdyby ktoś czuł potrzebę - to wie, że jego kariera skończy się bardzo szybko".

   "Kim jesteśmy? - stawiają pytanie, by natychmiast odpowiedzieć bez dekonspirowania się. - Każdego dnia mijacie nas w pracy. Jesteśmy zatrudnieni w różnych sądach. I mamy dość.

   Nie mamy złudzeń, nie zniszczymy systemu. Za długo pracujemy, żebyśmy snuli takie mrzonki [w oryginale: mżonki - przypisek mój]. Mamy inny cel. Zepsujemy wam, członkowie kamaryli, humory.

   Uczynimy tego bloga swoistą kolumną towarzyską lubelskiego sądownictwa. Pechowo dla was - będziemy wiarygodni. Nie jesteśmy grupą pieniaczy. My naprawdę dobrze znamy ten system od środka.

   Nie sprawimy, że zniknie nepotyzm. Ale przez nas już nigdy nie będziecie mogli chodzić z podniesioną głową, udając prawych i niezawisłych. Sprawimy, że wszyscy, którzy będą chcieli, ujrzą was takimi, jakimi naprawdę jesteście".

   Mocne słowa, prawda? Kolejne teksty zaświadczają, że nie zostały rzucone na wiatr.

   Autorzy bloga m.in. kpią sobie z kierowniczki finansowej lubelskiego Sądu Rejonowego - Wiesławy Zwierz. Podzielają radość i dumę tej "osoby drugiej po prezesie (a trzeciej po Bogu)", że w tymże SR pracę znaleźli: najpierw jej syn, a następnie jej mąż.

   "Oczywiście Mamie Zwierzowej doradzamy nie zatrzymywać się. Fajnie byłoby doczekać się jeszcze Wnuka Zwierza albo np. Synowej Zwierzyny" - żartują. Zarazem wyrażają pewność, że sam prezes SR Mariusz Tchórzewski, jako szef komisji konkursowej, zadba o ich przyjęcie do roboty w ramach swoich "możliwości obiektywnego i klarownego doboru kadr".

   Z kolei w kawałku zatytułowanym "A ostatni będą pierwszymi…" blogerzy donoszą:

   "Jajkiem niespodzianką jesiennej edycji głosowań KRS [Krajowej Rady Sądownictwa] okazała się Małgorzata Anna Franczak. Lubelska referendarz otrzymała etat [sędziego] w Radzyniu Podlaskim, czyli wisience na torcie ostatnich konkursów. Zdarzenie to było zaskakujące o tyle, że Małgorzata A. Franczak na zgromadzeniu SO [Sądu Okręgowego] w Lublinie poległa bardziej niż polska reprezentacja piłkarska na ostatnim mundialu. Nie wiadomo, jak KRS doszedł do wniosku, że osoba, która była średnim referendarzem, przez akt mianowania na sędziego nagle stanie się kompetentna.

   Osobom, którym mózg właśnie próbuje się zagotować przy próbie zrozumienia sytuacji, spieszymy przynieść ulgę. W tym miejscu pozdrawiamy mamę kandydatki, sędzię Sądu Okręgowego w Lublinie, obecnie na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Gratulujemy udanej latorośli. Od razu uściślamy, że broń Boże nie sugerujemy jakiegokolwiek związku pomiędzy stanowiskiem mamy a awansem córki. Ktokolwiek chciałby tak zrozumieć naszą wypowiedź, jest podłą świnią, która nigdy nie zrozumie, że predyspozycje do pewnych zawodów wysysa się z mlekiem matki".

   Samo życie. Sądowe.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz