LEGALNY
PROTEST
W PAŃSTWIE BEZPRAWIA
W PAŃSTWIE BEZPRAWIA
W dzisiejszej (10.09.2012) części
ogólnopolskiej akcji protestacyjnej "Stop bezprawiu sądów i prokuratur", zorganizowanej
przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu (na zdjęciu), uczestniczyło - nie licząc gapiów - około
30 osób, w tym przedstawiciele dolnośląskiego oddziału Stowarzyszenia Przeciw
Bezprawiu z Bielska-Białej, Stowarzyszenia "Obywatele Przeciw Bezprawiu" z
Opolszczyzny i Ruchu Społecznego "Niepokonani" z województwa lubuskiego. Dużo to, czy mało?
Trochę więcej niż podczas podobnej pikiety w
tym samym miejscu w maju 2009. Zdecydowanie mniej niż można byłoby się
spodziewać po liczbie niezadowolonych z organów ścigania i tzw. wymiaru
sprawiedliwości na forach internetowych. Dlaczego taka skromna frekwencja? Dzień
(poniedziałek) i godzina (początek o 10) mogła wyeliminować z udziału pracujących,
ale to tylko częściowe usprawiedliwienie nieobecności licznych pokrzywdzonych.
Przed trzema laty protest obsługiwała telewizja
publiczna, robiąc relację - pamiętam, że obiektywną - dla regionalnego programu
informacyjnego "Fakty". Teraz w ciągu ponad dwóch godzin mojego współudziału
pojawił się z kamerą tylko znany miejscowy ufolog Janusz Zagórski,
reprezentujący niezależną telewizję NTV.
Jeszcze jedno porównanie: liczba
obserwujących protest policjantów wzrosła z dwóch do ośmiu. Po co aż tylu?
Manifestowaliśmy spokojnie. Prawie w ogóle nie hałasowaliśmy, poza kilkakrotnym,
za każdy razem kilkuminutowym, użyciem głośnika, by sędziowie mogli usłyszeć,
co o nich sądzimy. Z pewnością nie utrudnialiśmy ruchu samochodowego i
pieszego.
Tym bardziej zaskoczyło nas, że policjanci
nie poprzestali na sprawdzeniu dokumentów potwierdzających legalność protestu.
Wnet poproszono uczestników pikiety o
okazanie dowodów osobistych w celu spisania personaliów. Zapytałem
najaktywniejszego z funkcjonariuszy - starszego aspiranta, czy mu nie wstyd
brać udział w próbie zastraszania ludzi. Odpowiedział, że wykonuje polecenie służbowe
przełożonego. Nie chciał ujawnić jego nazwiska, ale - na moje żądanie - podał własne
(pozostawiam je miłosiernie do swojej wiadomości). Puentą
niech będzie fakt, że mnie on nie wylegitymował. Gdyby próbował to zrobić,
domagałbym się uzasadnienia.
Ale to nie wszystko. Po pewnym czasie dojechał
dziewiąty policjant - kamerzysta. I zaczął nas filmować. Chcieliśmy ułatwić mu
pracę i ustawić się do zdjęcia pamiątkowego, by mógł zmieścić całe zgromadzenie
w jednym kadrze…
Dodam, że protest we Wrocławiu (niektórzy z
uczestników mają tu pozostać co najmniej do jutra, nocując w podstawionym domku
na kółkach) jest wyrazem solidarności z ofiarami prokuratorsko-sędziowskiego
bezprawia, głodującymi przed Sądem Okręgowym w Krakowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz