COFANIE
CZASU
Nikt nie potrafi skuteczniej skompromitować
polskich prawników niż oni sami. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu: sędzia Sądu
Okręgowego w Katowicach - doktor Wiesław Zarychta i radca prawny z Sosnowca -
Małgorzata Zarychta-Surówka (rodzinka?). Trzymając się ludowej mądrości, że co
dwie głowy, to nie jedna, oboje zaproponowali za pośrednictwem dziennika
"Rzeczpospolita" z 10.08.2012, by przywrócić obowiązek składania przez świadków przysięgi
sądowej na Biblię. Zamiast obecnego przyrzeczenia na Kodeks postępowania karnego
i słowo honoru.
Zwracając mi na owo cudo uwagę, dyrektor
Fundacji "Lex Nostra"- Maciej Lisowski komentuje w mejlu, że propozycja ta jest kolejnym przykładem odwracania uwagi obywateli (rządzących i rządzonych) od rzeczywistych
problemów wymiaru sprawiedliwości i konieczności jego reformy. Sam pomysł, mimo
jego intuicyjnie pozytywnego odbioru w naszym katolickim społeczeństwie, jest jednak chybiony, albowiem wśród osób
niewierzących takie zobowiązanie do prawdomówności nie miałoby najmniejszego
znaczenia.
Natomiast w przypadku chrześcijan -
kontynuuje Lisowski - należy pamiętać
słowa Ewangelii według Świętego Mateusza na temat krzywoprzysięstwa: "Ja wam
powiadam: wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na
ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie
możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa
będzie: tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od złego pochodzi".
Zatem chrześcijanin - konkluduje
Lisowski - nie powinien przysięgać w sądzie na Biblię. Wystarczy, że
przestrzega podstaw swojej wiary.
Wtrącając - jak zazwyczaj - swoje trzy
grosze, proponuję jeszcze radykalniejszą "rewolucję wsteczną". Mianowicie:
powrót do sądów inkwizycyjnych. W pierwszej kolejności skazywałyby one heretyków,
którzy mają czelność nie wierzyć w świętość i nieomylność polskiego "wymiaru
sprawiedliwości". Za coś tak bluźnierczego powinna być tylko jedna kara:
tortury i stos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz