Nawiązując do poprzedniego tekstu sprzed godziny o autocenzurze - załączam ku
refleksji publiki Trybunału Obywatelskiego inny archiwalny felietonik z
mojego osobistego bloga, aprobujący... dopuszczalność cenzury.
STRZELANKI,
PRZEBIERANKI
I
GRANICE WOLNOŚCI SŁOWA
Dziennikarze i politycy dość zgodnie napadli
na funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Bronią przed nimi
niejakiego Roberta Frycza, 25-letniego mieszkańca Tomaszowa Mazowieckiego,
twórcę strony internetowej AntyKomor.pl.
Też uważam, że przesadyzmem było zrobienie
temu młodzieńcowi pobudki 18.05.2011 o świcie przez ośmiu uzbrojonych agentów.
Miłośnikom bezgranicznej wolności słowa doradzałbym jednak pewną
wstrzemięźliwość w kreowaniu Frycza na ofiarę cenzorskiego zamordyzmu władz.
Uważam, że każdemu obywatelowi wolno
upubliczniać wpadki prezydenta Bronisława Komorowskiego. Sam zresztą
wyśmiewałem się z jego licznych gaf w moim blogu.
Nie zgadzam się wszakże na przyzwalanie do
rozpowszechniania gier komputerowych "Komor-killer" i
"Komor-szoter", w których można do Komorowskiego strzelać i obrzucać
go fekaliami. Protestuję również przeciwko fotomontażom, przedstawiającym
prezydenta państwa jako prostytutkę, geja czy pijaka.
Mam prawo uprawiać w internecie krytykę - ad
rem i ad personam - prawniczego debilizmu i bandytyzmu grupy wrocławskich
sędziów, którzy gwałcąc literę ustaw najwyraźniej nie potrafią orzekać i myśleć
jednocześnie. Ale nie wyobrażam sobie, by przy okazji insynuować im alkoholizm,
homoseksualizm czy kurestwo, a tym bardziej - sugerować znieważanie ich gównem
czy nawet zabicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz