Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 sierpnia 2012

Lewe prawo (145)


TOTAL(ITAR)NA BEZKARNOŚĆ

ORZECZNICZEJ SAMOWOLKI

   Sędziowie nie są zupełnie bezkarni. Mają nad sobą sądy dyscyplinarne, które jednak trafniej byłoby nazywać koleżeńskimi. Tam na więzienie sami swoi samych swoich nie skazują. Co najwyżej raz na długi czas wydalają kogoś baaardzo podpadniętego z zawodu, niczym gówno z odbytu.

   Za co sędziowie bywają karani w tych nielicznych sprawach, które nie udaje się zamieść pod dywan? Za jazdę po pijaku. Za branie w łapę. Za danie w nos przez jednego czarno-fioletowego drugiemu funkcjonariuszowi Temidy w jej przybytku…

   A za skandaliczne sędziowanie? Najczęściej można skutecznie poskarżyć się na przewlekłość postępowania. Rzadko - na aroganckie zachowanie. Nigdy - na orzeczniczą samowolkę.

   Werdykty poszczególnych sędziów pozostają bowiem poza rzetelną kontrolą nie tylko kogokolwiek z zewnątrz, lecz także zwierzchników administracyjnych (pozdrawiam Ewę Barnaszewską) i rzeczników dyscyplinarnych (pozdrawiam Marcina Cieślikowskiego). Autorom nawet najbardziej niedorzecznych wyroków (pozdrawiam zwłaszcza Annę Sobczak i Elżbietę Sobolewską-Hajbert) czy postanowień (a tu pozdrawiam szczególnie Urszulę Kubowską-Pieniążek i Grażynę Josiak) nie grożą żadne sankcje. Bo "każdy z nas jest w swym orzecznictwie niezawisły" - powtarzają równie solidarnie, co bezrefleksyjnie. Jakby konstytucyjna podległość ustawom i kodeksowy paragraf za przekraczanie uprawnień w ogóle nie istniały!

   Dopóki niezdolni do logicznego rozumowania, zdemoralizowani sędziowie III RP będą mieli przy decydowaniu o cudzych losach orzeczniczą władzę absolutną - dopóty ci nietykalni, chronieni immunitetem aparatczycy państwowi będą się śmiać w kułak z krzywd ofiar swego bezprawia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz