MARYŚKA
OLGI J.
Ciąg dalszy prawnych absurdów w związku z
obowiązkiem szyfrowania nazwisk osób, którym prokuratura przedstawiła zarzut
popełnienia przestępstwa. Przypomnę, że ostatnio powszechnie już znany prezes
parabanku Amber Gold, oszust - recydywista, z dnia na dzień stał się na poły anonimowym
Marcinem P., pozostając wszakże mężem Katarzyny Plichty.
Niemal każdy co najmniej kilkuletni Polak
wie, że wokalistką zespołu Maanam, świetnego - moim zdaniem, jest Kora, taki bowiem ma pseudonim
artystyczny. Zdecydowanie mniej rodaków zna jej prawdziwe imię i nazwisko.
Od wczoraj (dziś mamy 22.08.2012) gwiazda
Maanamu ma status oskarżonej o nielegalne posiadanie narkotyków. Odtąd aż do
wyroku (jeśli ona sama nie zezwoli na "odtajnienie"
siebie wcześniej) dziennikarze muszą pisać i mówić o niej Olga J. albo… po
prostu Kora, jak zazwyczaj tylko i wyłącznie robili dotychczas.
Mam świadomość, że to jeszcze nie szczyt
nonsensu. Chyba byłoby nim np. opublikowanie oświadczenia znanego jasnowidza
Krzysztofa Jackowskiego, że nie łączy go z Korą żadne pokrewieństwo.
A propos narkotyków znalezionych w
warszawskim mieszkaniu Olgi J. Zagrożenie karą do 3 lat więzienia za samo posiadanie
niespełna 3 gramów marihuany wygląda mi na kolejny absurd prawny.
A komu tu wciąż nie do śmiechu - ten może
sobie odreagować na wieść o przechwyconej przez celników paczce z narkotykami,
przeznaczonej ponoć dla Kory. Sęk w tym, że przesyłka z USA z zawartością 60
gramów "maryśki" była zaadresowana do "Ramony Sipowicz" (imię jej psa, nazwisko
jej długoletniego partnera życiowego - Kamila).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz