KRACH
BURSZTYNOWEGO ZŁOTA
Parabank Amber Gold zbankrutował. Jego
klienci zamiast nadzwyczajnych zysków z lokat w złoto - liczą takież straty, a
media karmią publikę coraz bardziej zdumiewającymi faktami.
Okazuje się, że szef Amber Gold - Marcin Plichta
vel Marcin Stefański (na zdjęciu) dorobił się w swojej biznesowej karierze nie trzech, lecz
sześciu wyroków sądowych za przekręty finansowe. Był kwartał w areszcie,
ale ani jednego dnia w więzieniu! Ostatnio zdążył zarejestrować w sądzie bez żadnych kłopotów
kolejną spółkę do robienia pieniędzy. Z żoną jako prezesem i sobą w radzie
nadzorczej! Co sądzić o takich sądach? Co myśleć o naszym "państwie prawa"?
Ten i ów na kontaktach z Plichtą to i owo
zarobił. Księża z gdańskiego kościoła świętego Mikołaja - ponad milion złotych
darowizn, a Michał Tusk vel Józef Bąk - po 5.950 zł plus VAT (początkowo
wymieniano kwotę 5.500 zł) wynagrodzeń przez kilka miesięcy za dublowanie
swoich obowiązków służbowych, pełnionych w Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy (gdzie po
odliczeniu podatku dostawał 3.300 zł), w konkurencyjnej firmie OLT Express,
ściśle związanej z Amber Gold.
Z premierowiczem, który sam siebie trafnie
nazywa debilem, jest też inny poważny problem, któremu na imię naruszenie
zasad etyki zawodowej dziennikarzy. Gdy
był jeszcze pismakiem "Gazety Wyborczej", uczestniczył w układaniu pytań i odpowiedzi (sic!) do wydrukowanego w tym
dzienniku wywiadu z dyrektorem OLT Express - Jarosławem Frankowskim.
Co na to premier i tatuś Michała zarazem?
Mija kilkanaście dni od upublicznienia afery z Amber Gold w roli głównej i synem szefa
rządu w tle, a złotousty zazwyczaj Donald Tusk jakby zaniemówił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz