Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 sierpnia 2012

Lewe prawo (124)


AUTOCENZURA

   We wstępnych słowach swojego osobistego bloga gwarantuję Czytelnikom maksimum szczerości i minimum autocenzury. Gdzie ona bywa i jakie są jej granice?

   Autocenzura niżej podpisanego wynika niemal wyłącznie z prawa każdego człowieka do ochrony jego prywatności. Jednym z uzasadnionych wyjątków jest ujawnianie rodzinno-towarzyskich układów w środowisku prawniczym, jeśli koligacje te mogą mieć wpływ na mój los ofiary sądowego bezprawia.


   Autocenzura nie dotyczy natomiast ludzi występujących jako osoby publiczne, w tym w roli funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości. Muszą się oni liczyć z krytyką - nawet dosadną - swoich krzywdzących decyzji wobec mnie, zwłaszcza gdy są sprzeczne z obowiązującymi przepisami ustawowymi.

   Będąc świadomym obywatelem - wiem, że wolność słowa gwarantuje mi konstytucja. A jako doświadczony dziennikarz jestem przekonany, że rozpowszechniając prawdę w interesie społecznym - nic mi w państwie prawa nie powinno grozić.

   Niedopuszczalne jednak, abym napisał o kimś wprost: "ten sędzia (tu nazwisko) jest taki owaki (tu wyzwisko)". Na przykład: "jest głupi". Ale o "głupim wyroku" mogę jak najbardziej. Pod warunkiem udokumentowania takiej opinii.

   W PRL-u popularny był następujący dowcip: Pewien obywatel powiedział przy świadkach, że "Gomułka to idiota". I został skazany. Nie za obrazę. Za ujawnienie tajemnicy państwowej.

   Morał z tej anegdoty: wytyczając sobie granice autocenzury, trzeba brać pod uwagę także niuanse…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz