AUTOCENZURA
We wstępnych słowach swojego osobistego
bloga gwarantuję Czytelnikom maksimum szczerości i minimum autocenzury. Gdzie
ona bywa i jakie są jej granice?
Autocenzura niżej podpisanego wynika niemal
wyłącznie z prawa każdego człowieka do ochrony jego prywatności. Jednym z
uzasadnionych wyjątków jest ujawnianie rodzinno-towarzyskich układów w
środowisku prawniczym, jeśli koligacje te mogą mieć wpływ na mój los ofiary
sądowego bezprawia.
Autocenzura nie dotyczy natomiast ludzi
występujących jako osoby publiczne, w tym w roli funkcjonariuszy wymiaru
sprawiedliwości. Muszą się oni liczyć z krytyką - nawet dosadną - swoich
krzywdzących decyzji wobec mnie, zwłaszcza gdy są sprzeczne z obowiązującymi
przepisami ustawowymi.
Będąc świadomym obywatelem - wiem, że
wolność słowa gwarantuje mi konstytucja. A jako doświadczony dziennikarz jestem
przekonany, że rozpowszechniając prawdę w interesie społecznym - nic mi w
państwie prawa nie powinno grozić.
Niedopuszczalne jednak, abym napisał o kimś
wprost: "ten sędzia (tu nazwisko) jest taki owaki (tu wyzwisko)". Na
przykład: "jest głupi". Ale o "głupim wyroku" mogę jak
najbardziej. Pod warunkiem udokumentowania takiej opinii.
W PRL-u popularny był następujący dowcip:
Pewien obywatel powiedział przy świadkach, że "Gomułka to idiota". I
został skazany. Nie za obrazę. Za ujawnienie tajemnicy państwowej.
Morał z tej anegdoty: wytyczając sobie
granice autocenzury, trzeba brać pod uwagę także niuanse…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz